gazet w poszukiwaniu przepisu doskonałego. Znalazłam dwa, które mi się spodobały, ostateczną decyzję pozostawiając C. Wybrał cappuccino z Najlepszych serników świata. Mmm... Wybrał dobrze.Sernik jest raczej ciężki - robiony na polskim twarogu, który sama zmieliłam. Zwarty, sycący. Wcale nie tak słodki, a chyba pierwszy raz w życiu zwiększyłam ilość cukru w stosunku do oryginalnego przepisu. Wlałam też więcej kawy, i uważam
Pożeraczka, czyli raz adobrzewymiętoszona, że umówiłam się na wizytę. Mój Pan Doktor był akurat na urlopie, trafił mi się więc inny, zupełnie przypadkowy. Bardzo sympatyczny, mówiący w sześciu językach (ale nie polsku, niestety), który stwierdził, że lekarzy należy unikać, bo zawsze coś znajdą, jak na przykład ja w tej chwili. Szeroki uśmiech bynajmniej nie komponował się ze skomplikowaną nazwą bakterii, którą znalazł
Pożeraczka, czyli raz adobrzejestem postawiona pod ścianą, i mam dwie opcje - żyć, czy spać...? Oto jest pytanie! Że niby ździebko zbyt enigmatyczne...? No, już tłumaczę przecież...Pracuję średnio dużo (w porównaniu do polskich standardów raczej mniej niż więcej), czasem naprawdę ciężko, nie obijam się prawie wcale. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że cztery - pięć razy w tygodniu muszę wstawać przed
Pożeraczka, czyli raz adobrzeskończyłam...Smak miodu kusił mnie już od dawna. Dużo o niej słyszałam, najróżniejszych opinii i stwierdziłam, że dopóki sama nie przeczytam, wypowiadać się nie będę mogła. Kiedy byłam w Polsce, nabyłam ją więc drogą kupna w przecenie i w końcu udało mi się do niej zajrzeć.Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że będzie to zaledwie 150stronicowa niemal broszura - czyta
Pożeraczka, czyli raz adobrzekrótkich wakacji od wszystkiego. Sięgnęłam po kolejną powieść Zafona, i muszę powiedzieć, że pochłonęła mnie całkowicie.Marina, bo o niej mowa, została napisana wcześniej niż słynny Cień wiatru, w Polsce jednak wydano ją już po sukcesie tej ostatniej. Wcześniejsze powieści Zafona zostały sklasyfikowane jako powieści dla młodzieży, co może odstraszać starszych czytelników. Nie dajcie się jednak zwieść! Marina bowiem, choć
Pożeraczka, czyli raz adobrzeminut, w samym swetrze i nie zamarzłam. Wiosna idzie!Tym optymistycznym akcentem chciałabym zacząć wpis o najdziwniejszym serniku, jaki udało mi się do tej pory przygotować. Bo, będąc w Polsce, nadrobiłam zaległości i zakupiłam kilka gazet, między innymi Pieczenie jest proste, nr 2/2012. Muszę przyznać, że ten numer wyjątkowo przypadł mi do gustu, bo pełen jest przepisów na leciutkie serniki
Pożeraczka, czyli raz adobrzeMieszkając w Polsce jadałam śniadania, obiady i kolacje. Będąc u Babci zdarzało mi się jeść podwieczorki, które uwielbiałam. Idea podwieczorku jest genialna sama w sobie, w dodatku to najbardziej czarująca nazwa posiłku, jaką dane mi było poznać. Tak sobie myślę, że powinnam wprowadzić podwieczorki do naszego menu... Przeszkadza tylko fakt, że C. pracuje popołudniami i w czasie podwieczorku zazwyczaj
Pożeraczka, czyli raz adobrzeznam, ale skoro ktoś coś gotuje, to znaczy, że można popatrzeć. I tak jedna z pań przygotowała rybę z australijskim nadzieniem świątecznym: cytryną, pietruszką i pistacjami. Hmm... Z naszymi polskimi Świętami nijak mi się to kojarzy, ale połączenie smaków przemówiło do mojej kulinarnej wyobraźni. Czym prędzej więc ruszyłam do kuchni wcielać plan w życie. A plan był prosty - wykorzystać takie
Pożeraczka, czyli raz adobrzecałkiem sporo książek. Mimo wszystko jednak nie potrafię oprzeć się pokusie - każdy urlop w Polsce kończy się nabyciem jeszcze kilku pozycji. Zawsze jest coś ciekawego, co chciałoby się przeczytać już, teraz, zaraz. Coś zdecydowanie bardziej intrygującego niż zawartość półek na wyciągnięcie ręki. Tym razem postawiłam między innymi na Zafona - powieści z jego kolekcji dla młodzieży. Są cztery - o jednej możecie
Pożeraczka, czyli raz adobrzenajzwyczajniej w świecie zawróciliśmy. I wtedy w oczy wpadła mi jeżyna. Może i niezbyt słodka, ale pierwsza od kilku ładnych lat. W Danii bowiem jeżyny kosztują fortunę, a w Polsce jakoś nie mogłam załapać się na sezon... W każdym razie - najpierw jedna. Później druga, trzecia, kolejne... Okazało się, że odkryliśmy prawdziwe jeżynowe pole. Zbieraliśmy je do woreczka, połowę zjadając
Pożeraczka, czyli raz adobrzetakie dekoracje sama, bo bardzo mi się spodobały.Efekt? Zrobiłam jedną. Zajęło mi to godzinę, a słowa, których przy tym używałam... Cóż, czasem się cieszę, że C. nie zna polskiego, bo dopiero by sobie o mnie pomyślał... Jestem beztalenciem, mam dwie lewe ręce, a przygotowywanie świątecznych ozdób, zamiast sprawiać mi radość, doprowadza do szału.W związku z tym, na poprawę
Pożeraczka, czyli raz adobrzeświątecznym jedzeniu (trochę duńskim, trochę polskim) i sylwestrowych pysznościach, powoli wracam do normalności. Pisałam, że planuję wyhodować zakwas, to jednak zajmie mi nieco czasu, póki co piekę więc nieco mniej magiczny chleb, bo na drożdżach. Na bardzo małej ich ilości, bo na pół kilograma używam raptem sześciu gram. W chlebach na poolish zakochałam się od pierwszej próby
Pożeraczka, czyli raz adobrzesię nie chciało... Ale to chyba taki rodzicielski instynkt. Czy coś.Dzisiaj będzie zupa. Tak sobie pomyślałam, że skoro Wigilię spędziliśmy po duńsku, to zrobimy sobie namiastkę polskich Świąt. Myślałam o barszczu, ale to jednak zadanie dla wtajemniczonych. Muszę jeszcze trochę poczekać... Zamiast barszczu znalazłam na blogu Matka wariatka bardzo ciekawy zamiennik - krem z buraczków z malinami. Brzmi ciekawie, nieprawdaż
Pożeraczka, czyli raz adobrze