Scandilicious Signe Johansen - mam nadzieję, że stanę się szczęśliwą posiadaczką tej książki jeszcze w tym roku) i zaproponowała wspólne gotowanie. Nie wahałam się ani chwili! W środę po pracy udałam się do sklepu na poszukiwanie buraczków i, jak się okazało, zmuszona byłam udać się do tego położonego dalej, z bogatszym asortymentem. Jednak nawet tam nie mieli świeżego imbiru... Niezrażona, kupiłam
Pożeraczka, czyli raz adobrzezaledwie kilka milimetrów, w dodatku równo, więc wygląda imponująco. Polane kajmakiem z odrobiną mleka i masła i posypane migdałami robi piorunujące wrażenie. Nawet na C., który wczoraj wrócił z pracy raczej później niż wcześniej, poprosił o kawałek. A jedząc, mlaskał z ukontentowaniem. Sernik jest po prostu genialny - idealnie słodki, z lekko słonawą nutą spodu. Smaki równoważą się idealnie, całość jest
Pożeraczka, czyli raz adobrzeZapalam świeczki i cieszę się nastrojowymi cieniami na ścianach. A później zakopię się pod kołdrą i będę patrzeć w moje zasypane śniegiem okno. A jeszcze później C. wróci z pracy i ogrzeje mi zmarznięte stopy. Aromat piernika unosi się u nas od piątku - wtedy zaczęłam piec ciasteczka. Zapełniłam już dwie puszki, ale wątpię, żeby w stanie nienaruszonym dotrwały do Świąt
Pożeraczka, czyli raz adobrzenajbezpieczniejszych nie należał. Nic to. Ważne, że wszędzie jest biało - oby tak zostało aż do Świąt. I tylko C. marudził, że wcale nie chce mu się jechać do pracy. W sumie, to się nie dziwię - też by mi się nie chciało... W sobotę za to, kiedy C. był pół dnia poza domem, szalałam w kuchni z następną partią ciasteczek
Pożeraczka, czyli raz adobrzedobrze, powiedziałabym nawet, że ewoluuje. Dzisiaj co prawda nic - po pobudce o czwartej trzydzieści, cichym buncie auta, które postanowiło nie ruszać się z wygodnego miejsca parkingowego, spóźnieniu się do pracy tylko (!) pół godziny, a później czekaniu na autobus do domu około godziny w warunkach, powiedzmy, niezbyt ciepłych (za to z dobrą książką w zamarzających nawet w rękawiczkach dłoniach), lekkim spoceniu
Pożeraczka, czyli raz adobrzesię skorzystać z dziennego światłą, żeby zrobić zdjęcia - od razu widać różnicę. Niestety nie mogę sobie na ten luksus pozwalać częściej - zazwyczaj, kiedy jeszcze jest jasno, jestem w pracy. A po czternastej światło nie nadaje się już do niczego, niestety... I nawet moje skośne okno nie pomaga. Cóż, do lata przecież coraz bliżej... Makowe gwiazdki z powidłami śliwkowymi Składniki
Pożeraczka, czyli raz adobrzeDzisiaj króciutko, ale zapewniam, że to nie dlatego, że nie ma o czym pisać. Dopiero co wróciłam z pracy, szybki prysznic i trzeba upodobnić się do człowieka , bo niedługo wychodzimy z domu - w końcu, po trudach listopada i grudnia, nagroda - Julefrokost , czyli Xmas party . Mam nadzieję, że po pobudce przed piątą rano starczy mi sił na całonocne szaleństwa. Dlatego
Pożeraczka, czyli raz adobrzePiec w 180 st. C. przez 6-8 minut. Ciasteczka po wyjęciu z piekarnika powinny być jeszcze bardzo miękkie, stwardnieją w czasie stygnięcia. Smacznego! Jeszcze tylko jeden dzień w pracy, i będę wolnym człowiekiem przez kolejnych dwanaście dni. Perspektywa świątecznej przerwy napawa mnie ogromnym optymizmem - muszę w końcu troszkę odpocząć. A czy może być lepszy odpoczynek, niż na kanapie
Pożeraczka, czyli raz adobrzemiałam ostatnio za dużo czasu na czytanie. Praca i dojazdy zajmowały mi sporo czasu, a w związku z tym, że o piątej żadne autobusy jeszcze nie jeżdżą, musiałam jeździć autkiem. A jak ogólnie wiadomo, przy prowadzeniu samochodu ciężko się czyta. W domu głównie spałam albo z C. wymyślaliśmy jakieś dziwne zajęcia - książki zaś stały na półce i patrzyły z wyrzutem
Pożeraczka, czyli raz adobrzeblasze wyłożonej papierem do pieczenia zachowując odstępy (ciasteczka sporo rosną). Piec 15 minut w 180 st. C. Ostudzić na kratce. Smacznego! Dziś ostatni dzień wolności przed powrotem do pracy - trzeba go dobrze spożytkować, jak myślicie, co by tu upiec
Pożeraczka, czyli raz adobrzenadzieją na uzyskanie smakowitego ciasta na uczczenie końca pracowitego weekendu, wyspacerować psę, wziąć prysznic i zakopać się pod kołdrą z mocnym postanowieniem nie obudzenia się, kiedy C. wróci z pracy. W tej chwili siedzę pod kocem, w cieplutkim, świątecznym swetrze i staram się zmusić do ruszenia zadka w kierunku kuchni. Opornie jakoś mi idzie... Pewnie dlatego, że cięższy jest
Pożeraczka, czyli raz adobrzenieszczęśliwej, zmarzniętej miny). Dlatego staramy się wychodzić nie na długo, za to intensywnie - biegamy, póki nie dostaję zadyszki, a C. ma czerwony nos niczym Rudolf. I choć wczoraj do pracy jechałam półtorej godziny, czyli trzy razy dłużej niż normalnie to stwierdziłam, że trzeba się cieszyć z trzeciej duńskiej zimy , bo nie wiadomo, kiedy przyjdzie następna tak pełna śniegu. Taka
Pożeraczka, czyli raz adobrzelasu, gdzie Ptysia hasała cała szczęśliwa, a myśmy jak dzieci rzucali się śnieżkami. Dziś już niestety lodowaty wiatr wrócił, w związku z czym jak tylko C. wyszedł do pracy, ja zawinęłam się w kołdrę, piję gorącą herbatę i czytam kolejną ciekawą książkę. Zanim jednak się w niej zatopię na dobre, chciałabym opowiedzieć Wam o tej, którą przeczytałam wcześniej. Kiedy ulegnę
Pożeraczka, czyli raz adobrze