miałam ostatnio za dużo czasu na czytanie. Praca i dojazdy zajmowały mi sporo czasu, a w związku z tym, że o piątej żadne autobusy jeszcze nie jeżdżą, musiałam jeździć autkiem. A jak ogólnie wiadomo, przy prowadzeniu samochodu ciężko się czyta. W domu głównie spałam albo z C. wymyślaliśmy jakieś dziwne zajęcia - książki zaś stały na półce i patrzyły z wyrzutem
Pożeraczka, czyli raz adobrzeblasze wyłożonej papierem do pieczenia zachowując odstępy (ciasteczka sporo rosną). Piec 15 minut w 180 st. C. Ostudzić na kratce. Smacznego! Dziś ostatni dzień wolności przed powrotem do pracy - trzeba go dobrze spożytkować, jak myślicie, co by tu upiec
Pożeraczka, czyli raz adobrzenadzieją na uzyskanie smakowitego ciasta na uczczenie końca pracowitego weekendu, wyspacerować psę, wziąć prysznic i zakopać się pod kołdrą z mocnym postanowieniem nie obudzenia się, kiedy C. wróci z pracy. W tej chwili siedzę pod kocem, w cieplutkim, świątecznym swetrze i staram się zmusić do ruszenia zadka w kierunku kuchni. Opornie jakoś mi idzie... Pewnie dlatego, że cięższy jest
Pożeraczka, czyli raz adobrzenieszczęśliwej, zmarzniętej miny). Dlatego staramy się wychodzić nie na długo, za to intensywnie - biegamy, póki nie dostaję zadyszki, a C. ma czerwony nos niczym Rudolf. I choć wczoraj do pracy jechałam półtorej godziny, czyli trzy razy dłużej niż normalnie to stwierdziłam, że trzeba się cieszyć z trzeciej duńskiej zimy , bo nie wiadomo, kiedy przyjdzie następna tak pełna śniegu. Taka
Pożeraczka, czyli raz adobrzelasu, gdzie Ptysia hasała cała szczęśliwa, a myśmy jak dzieci rzucali się śnieżkami. Dziś już niestety lodowaty wiatr wrócił, w związku z czym jak tylko C. wyszedł do pracy, ja zawinęłam się w kołdrę, piję gorącą herbatę i czytam kolejną ciekawą książkę. Zanim jednak się w niej zatopię na dobre, chciałabym opowiedzieć Wam o tej, którą przeczytałam wcześniej. Kiedy ulegnę
Pożeraczka, czyli raz adobrzewyszły tak dobre, że pomyślałam sobie, że może ktoś chciałby je sobie upiec na sobotnie śniadanie. My jedliśmy je dzisiaj, bo jutro śniadania nie będzie - ja będę w pracy, a C. będzie spał. Może w niedzielę uda nam się jakieś zjeść... Zacznę jednak od tego, co wydarzyło się przed śniadaniem, czyli wieczoru poprzedniego. Leżymy sobie w łóżku, ramię
Pożeraczka, czyli raz adobrzewłoskich oficerów, co młodsze kobiety wydają się być bardzo sprawą zainteresowane. Znudzone, szybko przekonują przełożonych, że to one powinny zająć się praniem, szyciem, gotowaniem i sprzątaniem. Szybko te drobne prace przechodzą w coś więcej - nawiązane zostają romanse. Sari nie chce w tym uczestniczyć, jednak przekonana przez przyjaciółki, które zyskała w ostatnim czasie, daje się wciągnąć w wir zdarzeń. Problemy
Pożeraczka, czyli raz adobrzetylko na telefon - jeśli jest potrzeba, dzwonią do niej. Jednak jeden z szefów docenia ją na tyle, że woła ją bardzo często, ma niemal stałą pensję. Jednak ta druga praca podoba jej się bardziej, kiedy więc dowiaduje się, że w końcu, po roku, dostanie kontrakt na stałe, rezygnuje z tej pierwszej. Upragniony dzień nadchodzi - kontrakt podpisany. Szczęście jednak nie trwa
Pożeraczka, czyli raz adobrzeNareszcie wolne. Po tak stresogennym weekendzie naprawdę potrzebuję odpocząć, nie myśleć o pracy i tym wszystkim, co się tam dzieje... Dlatego dzisiaj ogłaszam dzień lenia : nie robię nic pożytecznego, tylko to, co mi się zachce. Będę przeglądać blogi, oglądać ulubione seriale. Trochę poczytam, może upiekę muffiny...? Już teraz wiem, że pączków w czwartek nie będzie - nie będę miała kiedy przygotować
Pożeraczka, czyli raz adobrzewychodzących z mojego piekarnika, co bardzo mile łaskocze moje piekarnicze ego. No dobrze, już wyjaśniam, o co mi właściwie chodzi. Otóż, kilka dni temu, tuż przed wyjściem do pracy C. spojrzał na mnie maślanymi oczkami (a, wierzcie lub nie, jest naprawdę utalentowany w kwestii maślanienia oczu ) i zapytał: A zrobisz bułki na jutrzejsze śniadanie...? Popatrzyłam lekko zdziwiona - wiem
Pożeraczka, czyli raz adobrzezamykały, czułam się, jakby ktoś wypompował ze mnie wszystkie siły witalne. Myślałam tylko o wolnej sobocie, kiedy to w końcu będę mogła sobie rano pospać... Po wyjściu C. do pracy włączyłam laptopka, żeby sprawdzić pocztę (tatuś odgrażał się emaliami), i tak jakoś zawędrowałam na blog Daktyle w czekoladzie . I, proszę Państwa, przepadłam, kiedy ujrzałam te słodkie maleństwa. Zakochałam się
Pożeraczka, czyli raz adobrzeblogu jeszcze trochę - popadłam w lekką formę uzależnienia, i jeśli tylko wieczorem nie padam z nóg, namiętnie piekę jakieś drobiazgi na śniadanie. Wczoraj co prawda zaraz po przyjściu z pracy zawinęłam się w kołdrę i dopiero C. po powrocie do domu (osiem godzin później) dał radę mnie spod tej kołdry wyciągnąć. Dlatego dziś nadrabiam - kupiłam już drożdże, i - uwaga - mąkę
Pożeraczka, czyli raz adobrzewięcej. Dziś na spacerze z psą, gdyby nie wspierające ramię C., wyłożyłabym się jak długa. Brrr... Dobrze, że chociaż drogi sypią solą, bo inaczej naprawdę bałabym się jeździć do pracy
Pożeraczka, czyli raz adobrzerazem planujemy pyszną kolację w domowym zaciszu, będziemy się cieszyć swoim towarzystwem, wypijemy butelkę wina, a następnego dnia będziemy spać do południa. Walentynkowego poranka nie spędzimy razem - ja w pracy od szóstej, zjem kanapkę z żółtym serem i pomidorem zastanawiając się, czym C. uraczy mnie później. Jeśli jednak Wy jesteście w tej szczęśliwej sytuacji, że ten najczerwieńszy ze wszystkich
Pożeraczka, czyli raz adobrze