Pieczenia chleba zazdrościłam zawsze. Wydawało mi się, że to jest czynność, której nie da się opanować. Te wszystkie zakwasy, słoiki, pilnowanie godzin i tego, żeby hrabia w słoiku miał dobrze. Tragedia. Momentem przełomowym była wizyta Agaty z bloga www.agatagotuje.pl – przywiozła ona ze sobą chleb upieczony przez siebie. Zeżarliśmy go, to jest odpowiednie słowo, z taką ekstazą, jaka ogarnia nastolatki na widok Justina Biebera! Piękny, pachnący bochen. Znienawidziłam Agatę z miejsca, bo nie dość, że... czytaj dalej...