nieuchronny i tak naturalny, że dziś nie wyobrażam sobie by mogło jej zabraknąć w mojej kuchni. Lubię ją jako dodatek, ale ostatnio jeszcze bardziej, gdy dominuje. Tak jak w zupie z marchewki z kuminem i mleczkiem kokosowym lub jak w odkrytej ostatnio sałatce, która w upalne dni wystarcza na lekki lunch lub obiad. Brak mi słów, by opisać
KUCHARNIAantenką - na jego widok serce zawsze bije mi mocniej, a gdy pomyślę o jego bogatym wnętrzu - jestem zgubiona! Grillowany, pieczony, nadziewany, zamieniony w roladki, kawior czy nawet zupę, zawsze zachwyca i rozpala apetyt na jeszcze więcej. Podobnie jak dziś, kiedy mieliśmy ogromną ochotę na jeszcze jedną porcję Melanzane Parmigiana . Nie będę obiektywna i powiem, że to moje ulubione
KUCHARNIAdlatego, że nie znaliśmy węgierskiego (całkiem dobrze radziliśmy sobie po rosyjsku), ale dlatego, że nikt z nas nigdy wcześniej nie widział, nie jadł, ani nie słyszał o schłodzonej waniliowej zupie z puszystymi kleksami z ubitych białek. Ten deser był olśnieniem. Był cudownym, rześkim i ogromnie radosnym odkryciem, że świat ma nam do zaoferowania tyle innych, nieznanych smaków i połączeń
KUCHARNIAjesień. Dlaczego? Jesień ubiera się w piękne, ciepłe kolory. Moje ulubione. Cudownie szeleści i pachnie ogniskiem. Zakłada czerwone korale z jarzębiny i zaprasza na szarlotkę. Pachnie powidłami, rozgrzewa ciepłą zupą, uwodzi koszykiem leśnych grzybów. Szukam miękkiego koca i ciepłego swetra. Doglądam nalewki. Układam drewno do kominka. Jestem gotowa na spotkanie. A jesień? A jesień jeszcze
KUCHARNIAdrugą szansę. Piękna pani dynia przekonała do siebie także domowników i wciąż nowe jej wcielenia dojrzewają na tarasie. Dotychczas pomyślnie eksperymentowałam z miąższem dyni, używając go do zup i pierogów. Kiedy więc Amber zaproponowała upieczenie nadziewanej dyni nie ukrywam, że moją pierwszą reakcją było ... przerażenie! Pomyślałam stereotypowo o wielkiej dyni i ogromnej ilości nadzienia jakie przyjdzie nam pokonać
KUCHARNIAjego menu, a uwierzcie, że ma inną propozycje na każdy dzień roku! Gdybym tylko zdołała się odpowiednio przygotować, dziś miałabym do wyboru taki oto zestaw: "26 październik: Zupa grzybowa - Szczupak ze zrazowym sosem - Pierożki z powidłami - Ryby smażone lub polędwica z sałatą czerwoną - Blamanż czekoladowy Rosół z makaronem - Sztuka mięsa z chrzanem - Polędwica, sałata kartoflana" Szalenie podoba mi się
KUCHARNIAzapisanym na odwrocie przepisem na sałatkę. Pismo Karolki, lipiec 1950 - co wtedy robiła, jaki podała obiad? A może skorzystała z dyspozycyi KUCHARZA, który na dzień 5 lipca proponuje: Zupę Julienne z gałkami parzonemi - Paszteciki z amoretek w konczach - Kalafjory - Kurczęta ze śmietaną - Lody Uśmiecham się do tej kartki, bo wierzę, że między słowami Karolka też schowała swój uśmiech
KUCHARNIAjednak ostatecznie Amber wybrała... O tym dowiecie się już wkrótce:) Ja mimo to zdobyłam bataty i chciałam je koniecznie wykorzystać inaczej niż zwykle, tzn. nie w zupie, nie jako frytki czy składnik zapiekanki. Z pomocą przyszedł Królik, a raczej Rok Królika , którym 3 lutego rozpoczął się Chiński Nowy Rok . Natrafiłam na informacje o smakołykach, jakie szykuje się z tej okazji
KUCHARNIAgnające bez tchu. Jedna bez drugiej nic nie znaczy. Zebrane razem tworzą mój świat. W tym świecie smakowanie i delektowanie się jedzeniem jest jednym z moich ulubionych doznań. Ogrzana zupą, rozpalam zmysły jeszcze bardziej. Mam ochotę na ostre curry, na ogień chilli, na rozchodzącą się po ciele przenikliwość imbiru. W wonnych oparach ciepłego posiłku znajduję bezpieczny horyzont. Tu siódme niebo
KUCHARNIAprzewodnią zasadą każdej gospodyni. Tak np. zimą ograniczamy się przeważnie strączkowemi roślinami i kaszą, co nie jest potrzebne latem, gdy jest dość młodej jarzynki, to możemy przyrządzić bardziej pożywną zupę, a do mięsa dać sałatę. Stół świąteczny urozmaicamy leguminą, tortem, etc. Główną jednak zasadą, jak to było już parę razy nadmieniane, pozostanie stosowny rozkład i kolejna zmiana różnych potraw
KUCHARNIAgdybym tak teraz stosowała ten sposób! Czuję dyskomfort, gdy nie mam w domu cytryny. Zawsze kupują więcej i robię zapas. Cytryna musi być - do herbaty, ciasta drożdżowego, sosu, zupy, ryb, sałatki, czarnej kawy przeciw migrenie, no i oczywiście przeciw gorączce. Nie wiem czy znacie ten sposób. Moja Babcia zawsze kroiła cytrynę w plastry i okładała nimi stopy
KUCHARNIAciastem z rabarbarem. Na chłodnik jednak za zimno, a na świeży rabarbar za wcześnie. Co jest zatem na czasie? U mnie wiosenne porządki w zamrażarce. Ogrzewam się zupą z dyni, pocieszam malinowym ciastem i gotuję rabarbarowy kompot. To zdecydowanie moje ulubione porządki. Jedyne, na jakie zawsze mam ochotę. Szykując się na wiosenno-letnie smaki ogrzewam się ich wspomnieniami
KUCHARNIAprawdziwych, z klasą, duszą i fasonem wprost uwielbiam i gdyby nie zdrowy rozsądek i ograniczenia portfela, mogłaby u nich bez końca składać zamówienia... I jeszcze niepohamowany apetyt nad talerzem zupy szczawiowej mojej Mamy. I fizyczny wręcz wstręt do audycji politycznych słuchanych przez radio w samochodzie. Przeżywam wtedy coś na podobieństwo klaustrofobii - zamknięcia w dusznym i obcym świecie, w który
KUCHARNIAmajowych łąkach i ogrodach cudowne jest to, że można się w nich zatracić, podziwiać, wąchać i ... zjeść! Z każdym dniem mój apetyt na łąkę rośnie. Zapełniam kolejne talerze zupą szczawiową, eksperymentuję z sałatkami z mniszka, chronię przed kosiarką stokrotki, by zamienić je w syrop i notorycznie podgryzam bratki (Mamo! Wybacz, to nie ślimaki...). Odliczam kwiaty mniszka na syrop, przedzieram się
KUCHARNIAduże smuteczki? Te na duszy, na ciele i te "gdzie indziej"? Gdy byłam mała najlepszym lekarstwem na wszystko była Mama (i nadal jest!). Potem długo nic, a potem talerz zupy pomidorowej i ukręcony przez Babcię kogel-mogel. Później domowe jedzenie musiałam zastąpić kuchnią akademicką i choć nazwa brzmi dość poważnie, to było prawdziwą zgrozą i sama się dziwię
KUCHARNIA