Wystarczy zrobić je dzień wcześniej, a rano tylko podgrzać w niskiej temperaturze. Wystarczy kilka minut bo pizzerki lubią się przypalać. Doskonale się przechowują i transportują, więc drugie śniadanie do pracy czy szkoły też z nich będzie pyszne. Smakują tak samo dobrze na zimno jak i na ciepło, na słodko jak i na słono. To już zależy od upodobań. Szklanka soku
Kuchnia po mojemuminęła) ale ja dopiero zaaklimatyzowałam się na nowo naszym odmienionym małym M i mogę zacząć myśleć o świętach. Czas więc poczuć ten klimat, zakasać rękawy i wziąć się do pracy. Najpierw trochę uporządkować graty, a potem upichcić coś pysznego i znów wyruszyć do Mamy - tym razem na smakowite śniadanie wielkanocne z wiosenną kolacją w pakiecie ;) Ale po kolei... najpierw klimat
Kuchnia po mojemuJeśli do tego za oknem upał niemiłosierny to nawet i chęci do stania przy garach trudno od siebie oczekiwać. Tak było u nas ostatnio - sprawy formalne, kilka rozmów o pracę, przeziębionko Syna - słowem dzień wariata. Zupę ugotowałam, przekopując szafę w poszukiwaniu ciucha na mój "interview" w międzyczasie, ale o makaronie już z emocji zapomniałam. W drodze powrotnej z objazdówki
Kuchnia po mojemuTydzień pracy zleciał w mig. Jak to się mówi pierwsze koty za płoty. Nadszedł błogi piątek i można oddać się domowemu lenistwu. Wprawdzie pogoda za oknem zachęca do grillowania , my jednak nie będziemy mieć takiej okazji tym razem. Dlatego przedstawiam propozycję obiadową w stylu tradycyjnym. Będą to pieczone golonki indycze. Aromatyczne, soczyste mięso, a w dodatku zdrowe. Składniki: 3 golonki
Kuchnia po mojemuspędzony w Mamowym ogródku. Lenistwo, obżarstwo i kąpiele słoneczne. Słowem wszystko co najlepsze. A jak wiadomo, wszystko co dobre szybko się kończy. Oj ciężko było przetrwać poniedziałkowy zjazd w pracy ;) No, ale nic wtorek przede mną i tak dzień za dniem do następnego weekendu dotrwamy. Tymczasem kilka błogich kadrów na osłodę codzienności. Ech... oby do następnej wizyty u Mamy
Kuchnia po mojemuwiesz co na obiad? Ja też. Odkąd wróciłam do pracy częściej taki problem gości w naszym domu. Staram się planować posiłki, czasem wenę pozostawiam Mężowi i jakoś to się kręci. Całkiem smacznie w sumie. Oto propozycja, która może uratować Wasze menu. Warzywny sos na mięsie, który można podać na wiele różnych sposobów. Składniki: 1/3 szyi indyczej ok 3/4 litra
Kuchnia po mojemudomu w końca jest czym oddychać. Z większą chęcią można też zajrzeć do kuchni i oddać się kucharzeniu. Tym bardziej, że długi weekend w trakcie. Drugi miesiąc pracy ucieka powoli. Babcia dochodzi do siebie po operacji. Kochana Twardzielka, tfu, tfu. A Syn za dwa tygodnie ruszy na podbój przedszkola.... Oj, mija ten czas, mija - pędzi gdzieś jak szalony. Zaglądam
Kuchnia po mojemucytryny. Kiedy są miękkie przerzucamy do mięsa. Mieszamy z pastą curry. Wlewamy mleko kokosowe i dusimy mieszając - do zagotowania. Podajemy z ryżem. Taki obiadek otrzymałam po powrocie z pracy w miniony czwartek. Pyszny. Może troszkę zbyt pikantny jak na moje delikatne podniebienie ;) ale fani ostrej kuchni powinni być zachwyceni. Następnym razem - przy odrobinie większej ilości czasu i wspólnym pichceniu
Kuchnia po mojemuwięc teraz. Tym (tamtym) razem nie odespałam zbytnio bo Syncio jakoś tak marnie spał z soboty na niedziele. No trudno, znów trzeba (będzie w poniedziałek) wskoczyć w tryby tygodnia pracy i nie narzekać zbytnio. Kolejne weekend minął - kolejny poza domem i kolejny na smacznym garnuszku Mamusi. Ech, szkoda, że to przez całą Warszawę trzeba jechać, żeby nacieszyć się widokiem
Kuchnia po mojemurana - po grzyby, a nie tak jak to my, po południu czyli na niby-grzyby to zbiory byłyby bardziej okazałe. Jednak jako, że w tygodniu codziennie wstaje rano do pracy to w weekend, szczególnie taki chorobowy należy mi się trochę więcej snu i późny spacer jest w pełni uzasadniony. To tyle na razie. Przydałoby się w końcu coś ugotować, żeby
Kuchnia po mojemuczymś smacznym dla czytelników. Przykro mi (a pewnie jeszcze bardziej moim Chłopakom, bo to oznacza mniej przysmaków do próbowania). Tak to wygląda, że dużo mniej czasu na smakowitości mam. Praca, dom, zakupy, chwila odsapki i w kimę. Tak wyglądają moje dni ostatnio. Co nie zmienia faktu, że na bank będę tu zaglądać. Dziś na przykład zapraszam Was na pyszną pastę
Kuchnia po mojemuobecnie na nic nie robieniu. Ale nie myślcie sobie, że ciągle nic nie robię. Tak naprawdę to odkąd się pracować zaczęło to ciężko o motywację do pisania. Po dniu pracy z komputerem po prostu się nie chce znów patrzyć w migoczące światło monitora. Koniec tych tłumaczeń, ileż to można powtarzać to samo. Na szczęście jest pewna osoba z mojego otoczenia
Kuchnia po mojemutakiej aurze złapać ten zimowo - gwiazdkowy klimat. Nic na to jednak nie poradzimy a święta tak czy siak zbliżają się wielkimi krokami. W sklepach gorączka zakupów w domu szał prac porządkowych i kuchennych. A im człowiek starszy tym czas się bardziej kurczy. Na szczęście wykroiłam chwilkę, żeby świątecznie się tu pojawić. Oprócz szczerych życzeń ciepłych, rodzinnych świąt z czasem
Kuchnia po mojemubyło pysznie. Smarowidło bardzo dobrze skomponuje się z ogórkiem zielonym. Można ogóreczka drobno pokroić i dodać do pasty bądź ozdobic nim kanapki. Przepis zainspirowany pastą przygotowaną przez koleżankę z pracy na jedno z naszych smakowitych, wspólnych "działowych" śniadań
Kuchnia po mojemuChoćbym nawet chciała to nie ma kiedy kucharzyć z polotem. Babcia znowu w szpitalu, a moje serce w gardle. W takich warunkach ciężko o wymyślne smaki. W tygodniu praca - dom, a w weekend odwiedziny w szpitalu... Ech co tu dużo mówić. Lipa i tyle. No w każdym razie czasem coś jednak mi się uda innego niż kotlety i pieczywo
Kuchnia po mojemu