Dawno, dawno temu za górami, za lasami... tak mogłabym zacząć opowieść o mojej przygodzie z tym wypiekiem. Dostałyśmy z mamą słoik zaczynu, karmiłyśmy, pielęgnowałyśmy a potem strasznie trudno było nam się z nim rozstać. Stał w zamrażarce i czekał na kolejne pieczenia. Wilgotny, pachnący, u nas zawsze z cykatą i kokosową posypką. Tym razem zaczyn dostałam od psiapsiółki i postąpiłam jak zawsze czytaj dalej...
Ruda, z zamiłowaniem do wypieków kulinarnych i nie tylko, potraw makaronowych i różnistych egzotycznych, a także ceramiki najchętniej własnego wyrobu, dobrych książek i filmów z klimatem. Mama Blondyneczki i Blondasa, do niedawna niania a teraz po prostu pełna pasji podwójna Mama Wiewiórka :)