Śnieg. Sypie i sypie, i coś mu się przestać nie chce. Cały świat spowity białym, lepkim puchem. Śniegowe chmury, ciężkie i szare wiszą na nieboskłonie. Przybywają kolejne centymetry śniegu. Z przyczyny takiej, a nie innej, dziś nawet nie mogłam się wydostać do szkoły. W połowie drogi pociąg mój stanął i ani myślał jechać dalej. Musiałam wrócić
W kuchni Karmel-itkiSzukam wzrokiem białego puchu, chociaż jego śladów. W tym roku mamy grudniową jesień. Czekam z niecierpliwością małego dziecka, aż w końcu biała kołdra otuli świat, zakrywając szarość i zwykłość codziennego świata. Aż drzewa i krzewy, całe miasto, wyglądać będą jak na zimowej pocztówce. Aż ślady sanek prowadzić mnie będą do najbliższego parku. Aż małe rączki ulepią z radością bałwana
W kuchni Karmel-itkiprzyklejonym nosem do szyby, wpatruj się w dwie wrony tańczące na podwórku. Stroszą piórka, niczym wojownicy szykujący swe miecze do walki. Nie ma śniegu, za którym tęsknię. Biała połać puchu zakrywa całą szarość codzienności, która nas otacza. Oczyszcza atmosferę i międzyludzkie stosunki. Maskuje niedogodności, niedoskonałości, nadając im nieskazitelności. Wszystko wtedy jest tak proste, tak gładkie i jasne. Do momentu
W kuchni Karmel-itkiZziębnięty nos, zmarznięte uszy. Ale nic, mimo śnieżnych zasp, padającego białego puchu, drepcze do kiosku, obatuchana w gruby szal. Idzie twardo, po gazetę. Coś jej świta, że chyba miała się tam pojawić. Coś jej się wydaję, że miał być tam z nią wywiad.Ci, którzy śledzą "W kuchni Karmel-itki" na Facebooku już wiedzieli wcześniej. Pewnego styczniowego dnia, redaktor z lokalnej
W kuchni Karmel-itki