Upały skutecznie odstraszały od włączania piekarnika. Jedliśmy głównie lody, i ogólnie mało kto był bohaterski na tyle, żeby zabierać się za przygotowywanie czegoś poważniejszego (poza Mamusią, która ugotowała dwa obiady w pełni zasługujące na to miano, i którą za to szczerze podziwiam). Mimo wszystko nie byłabym sobą, jakbym choć małego smakołyku nie przygotowała. I choć myślałam bardziej o jakimś deserze
Pożeraczka, czyli raz adobrzebył poważnie skrzywdzony przecież). Obudził mnie C. o wpół do dwunastej w nocy, kiedy wrócił do domu. Stwierdziwszy, że jestem głodna, wsadziłam do piekarnika udka kurczęce z poprzedniego obiadu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po godzinie były nadal zimne! Ale tak właśnie się dzieje, kiedy człowiek nie ustawi temperatury... W piątek, żeby nieco sobie humor poprawić, czekając na autobus
Pożeraczka, czyli raz adobrzecukrem i mlekiem. I dzięki temu prawdopodobnie jakoś wytrwam do wieczora. Inaczej - nie ma szans...Jutro C. ma ranną zmianę, więc mam w planie przygotować dla niego pierwszy obiad (po tylu miesiącach mieszkania razem w końcu by wypadało...). Trzymajcie kciuki za powodzenie misji
Pożeraczka, czyli raz adobrzewczoraj obiecałam - dziś przepis na bułeczki. Miałam w domu resztkę pieczarek, pomyślałam więc, że bułeczki z pieczarkami do mojej zupy będą pasować doskonale. Nie pomyliłam się - pasowały i do obiadu, i na śniadanie następnego dnia jedzone samodzielnie (dwie się uchowały). Przepis znalazłam na blogu Na słodko lub wytrawnie, ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym czegoś od siebie
Pożeraczka, czyli raz adobrzeszybko). Chciałam właśnie deser, a nie ciasto. Coś delikatnego, słodkiego, a jednocześnie.. Hmm... Wykwintnego? Niecodziennego z pewnością. I chyba mi się udało, bo C. był zachwycony. Cały obiad mu smakował (to, że sama piekę chleb czy bułki wprawia go w niepomierne zdumienie za każdym razem, choć przecież jako kelner jest świadkiem pieczenia chleba niemal codziennie), jednak to deser sprawił
Pożeraczka, czyli raz adobrzenieduże kawałki, usmażyć przyprawionego solą i pieprzem.Pieczarki pokroić w dość grube plastry, usmażyć z solą i pieprzem.Zupę podawać ciepłą z dodatkiem kurczaka i pieczarek.Smacznego!Dzisiaj zjadłam na obiad resztę, która się uchowała w lodówce. Mmm... Pyszności. Szczególnie w taką pogodę - jest szaro, pochmurno, co kilkanaście minut rozlega się głośny stukot kropel o szyby. Mimo to nie jest zimno
Pożeraczka, czyli raz adobrzepewne zamysły, ale nie byłam pewna, co pójdzie na pierwszy ogień. W końcu jednak zdecydowałam się na krem - po pierwsze dlatego, że go uwielbiam, po drugie potrzebowałam czegoś na obiad, a możliwości były dość ograniczone. Absolutnie nie żałuję - zupa wyszła boska! Gęsta, rozgrzewająca, a przy tym zaskakująco delikatna. Leciutko tylko pikantna, z wyraźnym akcentem pomarańczy i imbiru. Wszystko razem
Pożeraczka, czyli raz adobrzestworzyć interesującego posta. Wstałam o czwartej czterdzieści pięć, po mniej więcej czterech godzinach snu, i mimo kilku kaw nie potrafię się obudzić. Plan na dziś: umyć naczynia po wczorajszym obiedzie (tak, wiem, wstyd...), zmiksować kilka składników i wstawić do lodówki z nadzieją na uzyskanie smakowitego ciasta na uczczenie końca pracowitego weekendu, wyspacerować psę, wziąć prysznic i zakopać się pod kołdrą
Pożeraczka, czyli raz adobrzespałam pod dwiema kołdrami zwinięta w kulkę na kanapie, a C. poznawał tajniki nowej gry, którą niedawno nabył drogą kupna. Nie było przewidzianego wcześniej wina, był za to przepyszny obiad, który C. przygotował, gdy spałam, a na deser skromna, choć naprawdę smaczna, panna cotta. Kiedy więc w końcu wczoraj poczułam się lepiej, stwierdziłam, że muszę mojemu Panu wynagrodzić niedogodności
Pożeraczka, czyli raz adobrzeznów udało mi się oczarować C. zupą. Okazuje się, że zdecydowanie woli takie, w których coś sobie pływa... Krem zje, ale to jednak nie jego bajka... Nie, żebym gotując obiad dla siebie, jakoś specjalnie interesowała się jego upodobaniami... Zazwyczaj bowiem zupy pojawiają się na stole, gdy C. pracuje popołudniami, a ja odczuwam nieodpartą potrzebę zjedzenia czegoś bardziej treściwego niż tost
Pożeraczka, czyli raz adobrzeMieszkając w Polsce jadałam śniadania, obiady i kolacje. Będąc u Babci zdarzało mi się jeść podwieczorki, które uwielbiałam. Idea podwieczorku jest genialna sama w sobie, w dodatku to najbardziej czarująca nazwa posiłku, jaką dane mi było poznać. Tak sobie myślę, że powinnam wprowadzić podwieczorki do naszego menu... Przeszkadza tylko fakt, że C. pracuje popołudniami i w czasie podwieczorku zazwyczaj
Pożeraczka, czyli raz adobrzeprzejechałam się kilkoma kolejkami (tylko jedną trochę straszną), zjedliśmy lody i ogólnie dzień był pełen wrażeń. Rewelacyjna zabawa!Później razem z naszymi gośćmi, sztuk sześć, wróciliśmy do domu na obiad. Krem z kasztanów z porto, bekonem, chipsami z karczochów i natką pietruszki, następnie polędwica wołowa pieczona prawie dziesięć godzin w bardzo niskiej temperaturze - obłędna! - podana z puree z marchewki, gotowanymi
Pożeraczka, czyli raz adobrze