Dzisiaj zapraszam was na danie, którego nie znałam zupełnie. W moich stronach, w moim rodzinnym domu nie było tradycji przygotowywania tej potrawy. O fusi pierwszy raz usłyszałam od Gwiazdeczki, kiedy razem z mężem wrócili od jego rodziny. - Mamo! Ale fajną rzecz jedliśmy! – zawołała. - Czyli jaką? – pytam. - Jedliśmy fusię! – opowiadała z entuzjazmem. Zdębiałam. Co to jest? Zaczęłam dopytywać. - A co to ta fusia? - No ziemniaki – zgodnie odpowiedzieli Młodzi. - No dobrze, ale jakie ziemniaki? – drążę temat... czytaj dalej...
Mama dwójki różnopłciowych dzieci. Żona całkiem fajnego faceta. Z wykształcenia i zamiłowania polonistka, niepoprawna romantyczka wyznająca maksymę "Na miły Bóg Życie nie tylko po to jest, by brać, Życie nie po to, by bezczynnie trwać I aby żyć, siebie samego trzeba dać" Zapraszam Cię do mojej kuchni, do mojego osobistego świata. Tutaj gotuję, piekę, rozmawiam z przyjaciółmi, karmię rodzinę i znajomych, czasami piszę wiersze. Jeśli lubisz taki klimat, zostań. Zawsze jest tutaj dla Ciebie miejsce.