Dzisiejszy dzień (czyli wczorajszy - mam na myśli sobotę, czyli dzień, w którym to piszę) zaczął się ciężko... Bardzo... Zaczął się około godziny 7.00 potężnym kacowym bólem głowy. I jednocześnie zaczął się wyścig z czasem: zdążę znaleźć tabletkę ketonalu i szklankę wody zanim mi głowa wybuchnie, czy nie zdążę? Uff, zdążyłem :) Połknąłem, popiłem i przewróciłem się znowu na łóżko. A następna rzecz, którą pamiętam to gdzieś w oddali głos Madzi: "Kochanie, kochanie, a wiesz, że już prawie jest trzynasta?" Jez... czytaj dalej...