Kolejny leniwy poranek, tym razem niestety bez słońca. Postanowiłam zafundować więc sobie (oraz rodzince) coś na poprawę humoru i rozpieszczenie podniebienia - wyczarowałam, iście francuskie, drugie śniadanie. Na brioche miałam ochotę już od dawna. Widząc zdjęcia lekkich jak puch bułeczek, ślinka napływała mi do ust, a wyobraźnia już widziała mnie siedzącą na tarasiku z mym lubym, przykrytą kocami ,popijającą gorącą kawę i skubiącą wspomnianą wyżej bohaterkę. Wiecznie zaganiana ,między jak zwykle spieszącymi się... czytaj dalej...