Moje pierwsze w życiu ptysie / eklerki. Jak zwał tak zwał ;) Gwarantuje Wam, że jeszcze nie raz je zobaczycie na blogu. Pyszne i rozpływające się w buzi. Zniknęły w mgnieniu oka. Szczerze się przyznam, że trochę się ich "bałam" ale nie diabeł taki straszny, jak go malują. Nie ukrywam, że podczas nadziewania ptysiów, bita śmietaną z mascarpone, pomagał mi mój Mąż, więc jeśli nie macie wprawy tak jak ja, w nadziewaniu tylką, lub nie posiadacie pomocnej dłoni, to ptysie można po prostu przeciąć wzdłuż i nałożyć bi... czytaj dalej...