Dzisiaj wielka uczta. Co prawda tylko dla mnie, bo Madzia golonki nie jada, ale i tak nie zmąci to mojego dobrego humoru. Zjem sam, trudno. Uczta jest na tyle wyjątkowa, że golonkę jem mniej więcej raz na 5 lat. Więc trzeba tę chwilę celebrować. A golonkę naprawdę lubię. Taką pieczoną. Na piwie. I z piwem :) Kawał konkretnego, solidnego mięsa. Prawdziwa mięsna uczta. Wyszła genialnie. Cudownie upieczona z fantastycznie przyrumienioną skórką. I powiem wam szczerze, że nie zmogłem jej na jeden raz, jadłem prze... czytaj dalej...