Krótka historia o tym jak poszliśmy na grzyby: Niedziela, wsiadamy do Rołcza z zamiarem ostatnich przedwyjazdowych zakupów. I pada To Pytanie. "Ej, a co na obiad?" "A nie wiem, ale może pójdziemy do ogródka zobaczyć czy nam ten grzyb co ostatnio był mały wyrósł?" Wysiedliśmy z samochodu i po dziesięciu minutach wróciliśmy do domu z dwoma i pół kilogramami podgrzybków i jednym zagubionym borowikiem. Wszystko spod naszych brzóz. Oj nie miała racji nasza sąsiadka krzycząc do nas, że ona w lesie nie mieszka;-)&... czytaj dalej...