Przepis na : obiad
Ponoć u nas w Małopolsce na jagody mówi się borówki. Hmn... sama nie wiem, bo ja odkąd pamiętam za borówkę uznawałam duże owoce tej amerykańskiej, a leśne to były po prostu jagody, których nabierać litr wcale nie jest tak prosto, bo są drobniuteńkie. W tym roku nie były zbyt tanie, bo za kg płaciło się ponad 30zł, ale jakby przyszło mi to uzbierać, to siedziałabym w lesie z pół dnia, z zaznaczeniem, że mam je przed nosem, a nie szukam i zbieram gdzie popadnie. A że miejscówki z owocami, pomimo mieszkania p... czytaj dalej...