Mamy aurę tropikalną. Od tygodnia ponad 30 stopni. Jedyne znośne momenty dnia, to takie jak ten - piąta rano, w dodatku sobota. Okna otwarte na oścież, chłód o zapachu kwitnących już lip. Jest pięknie. Zaparzyłam kawę. Dwa razy. Mleko się zważyło. Ten sam proces co w mleku, zachodzi z moją umiejętnością logicznego formułowania wypowiedzi. Dziś progności złowróżą 34 stopnie. Więc, by względnie czytelnym było to, co pragnę tu zamieścić, ciesząc się ostatnimi podrygami rześkości - zaczynam. Ciasteczka z ciasta z ri... czytaj dalej...