stopni. Uważamy, żeby kruszonka się nie przypaliła. Gotowy deser ma kolor brązowo-złoty. Anglicy podają crumble ze słodkim sosem, który nazywają custard. Ja jednak miałam dziś dużo pracy na ogródku, więc poszłam na łatwiznę (normalnie custard wymaga dużo czasu przy piecu) i zrobiłam podróbkę: pół woreczka budyniu przygotowujemy wg przepisu na opakowaniu, ale w 350ml mleka. W trakcie podgrzewania dorzucamy
les mirabellesdrogi, nie kupujemy lilaka też w kwiaciarni- nie może być niczym pryskany; kwiatki odrywamy od gałązek dokładnie, tak, żeby nie było zielonych końcówek Bez w deszczu Owoc mozolnej, brutalnej pracy Rozgrzewamy piekarnik do 220*C. W misce mieszamy suche składniki. Dodajemy zimne masło i szybko wyrabiamy, żeby otrzymać coś na wzór kruszonki. Dodajemy kwiatki i mieszamy. Wlewamy maślankę i niedokładnie
les mirabellesjest jednak kawałek...) doprowadziłam się do stanu używalności, zmyłam tonę makijażu i udałam się na spoczynek. Po to tylko, żeby za kilka godzin wstać, przygotować się i iść do pracy. Ale weekend ten, mimo, że wykańczający, przyniósł ze sobą nowe, pozytywne doświadczenia, więc cały ten wysiłek mi się opłacił. Co jakiś czas tylko zadaję sobie egzystencjalne pytanie, czy ja jestem
les mirabellesGminy- oznacza to koncert jakiejś Bardzo Znanej Gwiazdy ale również fajerwerki. Dlatego musiałam kończyć, bo fajerwerki uwielbiam i chciałam je zobaczyć, a nie byłam jeszcze zupełnie przygotowana do pracy. Dlaczego jestem za stara, żeby mieć wakacje?! Impreza mnie nie urzekła tanim piwem i hitami Maryli Rodowicz w wykonaniu jakiegoś pana. Ale fajerwerki były bardzo ładne i duże. Szkoda tylko zwierzaków
les mirabellesgrządce i jeszcze można go zjeść- czego chcieć więcej?:) A na zakończenie dnia pozdrowienia od Lucki- kilka dni temu dostałam butelkę wina, którą po przyjściu z pracy położyłam na łóżku (nie jestem wzorem uporządkowania...). Nie minęło kilka chwil a do pokoju zawitała Lucka i takie oto miejsce znalazła sobie do spania: Dobrych snów- śpijcie co najmniej
les mirabellestymczasem nasze zbiory to po trzy garstki za jednym razem- w sam raz, żeby zmontować letnią sałatkę. Sałatki będą dwie. Pierwsza to moja interpretacja sałatki zrobionej na imprezę w pracy przez jedną z koleżanek. Cudowny zestaw smaków, aromatów i struktur. Marta do swojej sałatki nie dodała bobu- my mieliśmy go akurat z ogródka, więc też skończył w sałatce. Do sałatki
les mirabellesgodziny). Zapiekankę można jeść na gorąco, z dodatkiem surówki a nawet sosu np. pieczarkowego. Ja najbardziej lubię ją samą. Można ją też jeść na zimno- na przykład wziąć do pracy w pudełeczku. Tylko jedna dobra rada od zaprawionych w boju- nałóżcie sobie połowę tego co wydaje się wam, że zjecie. To naprawdę sycące danie. Znalezione na awkwardyeti.com - cała prawda
les mirabellesoświecającej rozmowie w pracy, pomyślałam, posprawdzałam i założyłam konto na pintereście. Jeśli macie ochotę to serdecznie zapraszam na mój profil , gdzie znajdziecie różności, które mnie inspirują i przepiękne zdjęcie Georga Clooneya... A na blogu zapraszam na mniej i bardziej udane serniki:) Stworzenie profilu na Pinterest okazało się dobrym posunięciem prawie od razu- a to dzięki przepisowi na lawendowy sernik , który
les mirabellessię jej, ale przyciąga owady, które zapylą nam nasze kwiatki). Udało mi się jeszcze zebrać prawie kilo fasolki szparagowej i garść płatków różanych. Płatki różane planuję wziąć jutro do pracy, bo podzieliłam się swoim pomysłem na skandynawskie bułeczki różane i zrobił wrażenie. A że było to w firmie sprzedającej thermomixa, to może, może moje bułeczki staną się sławne i zaistnieją
les mirabellesciekawą czarną sałatę -aroniowy susz do przygotowywania herbatki -niepasteryzowane piwa (w tym migdałowe-hm?) -cydr trzebnicki (po degustacji- dobra rada, nie pijemy na pusty żołądek po całym dniu pracy w ogrodzie, chyba, że chcemy skończyć z głupkowatym uśmiechem na rozanielonej twarzy; producent wprawdzie procentów nie podał, ale podejrzewam, że cydr jest nieco mocniejszy niż piwo) -pyszną wędzoną pasztetową
les mirabellesbyły z naszego ogródka. Taka mała radość. Nie użyłam mąki, bo dodatków było tak dużo, że nie chciałam za bardzo zagęścić masy. A teraz życzę smacznego i uciekam do pracy. Właśnie słyszałam stado gęsi- czyżby już wracały do ciepłych krajów? Jakoś tak smutno
les mirabelleskolejce czeka kilka postów brzoskwiniowych, ale dziś "znaniecka" pojawiły się kasztany. Nie było ich, nie było a tu idąc do pracy nagle zobaczyłam kasztanowy kobierzec. Kilka od razu trafiło do mojej kieszeni- ten zwyczaj mam od mamy, która zawsze ma pod ręką kasztana "na zdrowie". Wracając zebrałam jeszcze parę do dekoracji. A w domu przygotowałam kasztanowe muffiny. Wprawdzie
les mirabellessłodkie. Takim sukcesem jak samodzielnie wyhodowane arbuzy (no dobra, arbuziki) muszę się pochwalić:) *Przepraszam za jakość zdjęcia, ale danie to przygotowałam rano a piekliśmy je dopiero po mojej pracy czyli koło 7mej wieczorem. Było już ciemno i brakowało normalnego światła, była sesja pod lampką na biurku
les mirabellesmuzyczna. Podobno dziewczyna jest nasza, podejrzewam że bardzo młoda, ale jak pięknie jesiennie śpiewa:) *znów przepraszam z byle jakie zdjęcie ciasta; niestety jesienne słońce kończy się szybciej niż moja praca i nie mam jak zrobić zdjęć w dziennym świetle
les mirabellespieczemy około 50 minut, do momentu aż dźgulec wbity w ciasto jest suchy. Studzimy ciasto w formie. I świętujemy. Dziesięć tysięcy odwiedzin. Albo czyjeś urodziny. Albo sukces w pracy. Albo wstanie na czas na autobus. Każdy powód jest dobry, żeby uraczyć się tym ciastem:) P.S. Obawiam się, że ten sobotni post ukaże się dopiero w niedzielę ponieważ konQbek właśnie przysnął
les mirabelles