Jakimś cudownym sposobem znaleźliśmy się w Casablance (wiem, że to już nie nad Morzem Śródziemnym, ale blisko;)). Chodziliśmy cały dzień w poszukiwaniu Rick's Cafe, ale jakoś nie udało nam się jej odnaleźć... Może mignął gdzieś cień Humphreya i Ingrid? Kto wie? No cóż, słońce zniża się do oceanu, ciepły afrykański wieczór wydobywa z ziemi feerię aromatów, tani bar z widokiem na morze zaprasza. Stać nas na wodę mineralną i sałatkę. I bardzo dobrze, cóż więcej potrzeba do szczęścia. Barman puszcza ze starego... czytaj dalej...