W tym wpisie nie będzie o jedzeniu- będzie o tym jak nasz ogród wygląda w połowie października. Nie bywamy tam zbyt często bo obydwoje oscylujemy pomiędzy tygodniowym pracoholizmem i weekendową stagnacją. Macie tak czasem, że przez pierwsze pięć dni powtarzacie sobie "w sobotę na bank to zrobię", a potem kiedy w końcu nadejdzie, ledwie znajdujecie energię, żeby posmarować kromkę serkiem na śniadanie w okolicy południa? Czy to jest jakiś wirus? Czy to przechodzi? 'Temu jesiennemu marazmu' towarzyszy zupełnie ni... czytaj dalej...