Zeszłą sobotę spędziłam na znoszeniu całego mnóstwa kartonów z drugiego piętra, i wnoszeniu na rzeczone piętro małego, puchatego uciekiniera. Gdy tylko Ptysia zobaczyła możliwość prześlizgnięcia się, szybciutko, nisko na łapkach, w zasadzie niemal się czołgając, ruszyła w dół schodów. Nie pomogły prośby, groźby i okrzyki. Poszukiwania C. zostały rozpoczęte, i taki drobiazg jak zdenerwowana ja, nie mógł przecież ich uniemożliwić. Na szczęście w drzwiach wyjściowych wpadła wprost w ramiona C. Mały rozbójni... czytaj dalej...
Niezdrowe jedzenie pozostawia w naszym organizmie szkodliwe substancje. Wtedy warto sięgnąć po jabłka!
Czytaj dalej...