Nie tylko miłość... Po japońsku

Nie tylko miłość... Po japońsku

Nie tylko miłość... Po japońsku

W związku z zaistniałą aurą nie chce mi się nic. Jutro mam zamiar wykorzystać czas nieco bardziej kreatywnie w kuchni (czternaście godzin spędzonych jedynie w towarzystwie Ptysi to doskonały pretekst na oddanie się kuchennym szaleństwom), dziś nie bardzo mam się czym dzielić... Będzie więc o książce, którą skończyłam już jakiś czas temu, bo jeszcze w marcu. Ostatnio brak mi weny do czytania. Właściwie brak mi nastroju do czegokolwiek - pracowałam za dużo i za wcześnie, więc wszystko mnie usypiało - czyt... czytaj dalej...

Czytaj dalej na blogu Pożeraczka, czyli raz adobrze

Dodaj komentarz

Podpisz się pod komentarzem.