Kiedy ma się w domu, pierwszego małego człowieczka, nigdy nie wiesz kiedy nastąpi koniec Twojego snu. No dobrze, jestem w stanie przewidzieć, że nastąpi to koło 4 nad ranem. Mój organizm jest o tyle wyćwiczonym żołnierzem, że po kilku treningach obojętnie czy trzeba czy nie, sam się budzi. A w dodatku już raz rozbudzony, niezbyt chętnie wraca do snu. Co zatem robić w grudniowy, ciemny poranek? Ano piec! A co piec? Bułki! Ale nie byle jakie bułki proszę Państwa. Przede wszystkim bułeczki bez wyrastania, bo mój... czytaj dalej...