Nie piekło się mazurków w mojej rodzinie. Pierwszy na wielkanocnym stole pojawił się kilka lat temu, zupełnie nieplanowany. Zostało kruche ciasto z innego wypieku. I powstał niewielki, chrupiący, bodajże z konfiturą. O ile pamiętam w kratkę, może w paski. Był ładny niezaprzeczalnie, bo ręka mi nie zadrżała przy wykonywaniu napisu Alleluja. W tym roku piękno mazurka było względne. Ręka mi wprawdzie również nie drżała, ale mazak lukrowy zasechł, gdzieś już w okolicy podwójnego "l" Zależało mi, by reprezentacyjn... czytaj dalej...