Tradycyjnie, powinnam przy okazji wpisu dotyczącego muffin trochę pomarudzić. Że nie jadam ogółem, że tylko na czyjąś prośbę, że piekę gdy ulegam namowom, w chwilach słabości i napadzie litości. Lub gdy przepis mnie zaciekawi. Ideału odnalezionego w pewnej cukierni, nie jestem w stanie odtworzyć wiernie, co najwyżej miernie. A cukiernia ta poza zasięgiem obecnie, z uwagi na zamknięcie granic bolesne. Pieczenie muffin, to zadanie taktyczne, techniczne, automatyczne, odtwórcze. Odczucia me oczywiście subiekt... czytaj dalej...