Cały dzień był w biegu, szykowałam się do babskiego wyjścia na zakupy i nagle okazało się, że w domu nie ma absolutnie nic na obiad. Dla mnie nie problem - i tak miałam zjeść w galerii. Jednak narzeczony prawie został skazany na głodówkę. W zamrażarce zaplątała się paczka mielonego mięsa z indyka, ale do tego żadnej cebuli ani bułki do namoczenia... No nic! Postanowiłam rozpocząć improwizację. Nie pokładałam w tych kotletach zbyt wielkich nadziei - indyk, brak cebuli, robione na szybko... nie, to nie mogło ... czytaj dalej...