Nie wiem, może tylko ja jestem trochę dziwna, ale jeżyn w październiku to się nie spodziewałam. Wyobraźcie sobie, że spacerując z Ptysią po lesie w pewne ciepłe, październikowe popołudnie, zauważyłam jeżynę. Potem następną, i jeszcze jedną. Zajadałam się nimi jak szalona - przecież to już jesień, i to całkiem późna. Nie czas na jeżyny! Zaprzeczając zdrowemu rozsądkowi, następnego dnia udałam się w to samo miejsce z woreczkiem. Efekt? Całe dwieście dwadzieścia gram cudownie czarnych, słodszych niż sierpniowe, ... czytaj dalej...