Zaczęło mi w mieszkaniu wonieć... Nie globalnie, ale raczej szczegółowo, bo w okolicy kuchni. I nie od razu tragicznie, a systematycznie-coraz-gorzej. Najpierw witał nas od progu delikatny zawiewek, który potem, stopniowo, ale nieubłagalnie stawał się coraz bardziej intensywny. Aż wreszcie, nie wiem nawet, czy tylko w mojej spanikowanej głowie, czy naprawdę, nawet klatka schodowa zaczęła wydzielać eau-de-padlina... Czy robiliśmy coś w temacie? Ależ oczywiście, że tak! Normalny człowiek musi! (Względnie norm... czytaj dalej...