Diabeł wypędzony...

Diabeł wypędzony...

Diabeł wypędzony...

      Tak... Chrzciny Syna stały się faktem dokonanym. Jestem szczęśliwa. Wisiało to nad nami niczym niedopełniony obowiązek. Teraz jestem spokojna. Syn ma otwartą drogę. Do następnego sakramentu też Go przygotujemy. A potem to już sam będzie wybierał w co chce wierzyć. W każdym razie nie wnikając głębiej w subtelną, niezbadaną materię zagadnień wiary czuję, że spełniliśmy swój rodzicielski obowiązek.        I nie chodzi mi tylko o uroczystość w kościele. Cieszę się, że jed... czytaj dalej...

Czytaj dalej na blogu Kuchnia po mojemu

Dodaj komentarz

Podpisz się pod komentarzem.