Nie pamiętam, żeby moja mama i babcia gotowały mi owsiankę. Dlatego moje wspomnienia związane z owsianką dotyczą jedynie kolonii i zimowisk, na które jeździłam od najwcześniejszych szkolnych lat. A tam, niestety, zupy mleczne pozostawiały wiele do życzenia. Pierwszą, zjedzoną z apetytem owsiankę, stanowił kleik na wodzie, który dostałam w szpitalu na obiad po kilku dniach karmienia dożylnego. Był bez soli, bez cukru, kolorem przypominał ścierkę do podłogi, ale w tamtym momencie był najpyszniejszą rzeczą, ja... czytaj dalej...