W nocy spałam chwilami tylko... pioruny waliły, grzmiało, duło, sypał śnieg i lał deszcz na zmianę, ale Mikołaj (a nawet dwóch) dotarł i do nas, na naszą wioskę... o dziwo w skarpecie nie miał dla mnie herbaty i czegoś choco, jak co roku, ale pięknie zapakowaną piżamę i wodę toaletową, zaszalał trochę. Dzieciaki też obdarował i Małżona. I wszyscy zadowoleni rozpoczęli dzień.Potem zjawił sie
Ruda, z zamiłowaniem do wypieków kulinarnych i nie tylko, potraw makaronowych i różnistych egzotycznych, a także ceramiki najchętniej własnego wyrobu, dobrych książek i filmów z klimatem. Mama Blondyneczki i Blondasa, do niedawna niania a teraz po prostu pełna pasji podwójna Mama Wiewiórka :)