Wczoraj do Sołtysowej na łeb się szwagierka ze z miasta zwaliła, ze Stolycy, rozumita, przyjechała. Sołtysowa w popłoch, rozumita, wpadła, nu, bo tu już się na ostatki u nas w chałupie ze starym swym szykowali, okowitkę w butelkach przygotowano mieli, kiełbasę porządno na zakąski nakroili. A wiadomo, miastowa takich dobrości nie jada i nie rozumi naszego wiejskiego, prostego, rokendrolowego trybu życia. Aby na zaściankowo nie wyjść, Sołtysowa postanowiła, że wyprawi u siebie, w bądź co bądź najbardziej reprew... czytaj dalej...
"Kaszaneczka i wódeczka, ogóreczków beczka"