Postanowiłam kupić sobie nową czapkę. Nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam tę starą, fioletową; cudownie niepasującą do zimowego, czerwonego płaszcza. Problem jest taki, że właśnie z tej starości już się lekko wytarła, odrobinę zmechaciła i nie grzeje już tak, jak kiedyś. A ja jestem wielkim zmarzluchem - teraz już co wieczór opatulam się w swetry i koce, zaparzam przynajmniej dwa dzbanki gorącej herbaty, nie ruszam się z domu bez puchatych skarpetek i... No właśnie - czapki . Ale uszy nadal mi marzną. Pojech... czytaj dalej...