Końcówka marca dała mi takiego kopa, że dawno tak nie latałam i nie załatwiałam swoich spraw na wariackich papierach. Znacie ból przeprowadzki? Znoszenia i wnoszenia tony kartonów i worków z ubraniami? Później rozpakowywanie i szukanie "gdzie ja położyłam klucze?", "gdzie są sztućce?", "gdzie jest bluzka niebieska?!?". Dziś udało mi się w końcu obniżyć ciśnienie przy obieraniu ziemniaków i smażeniu kotletów. A kotlet jest inny, bo pod tą chrupiącą skórką ukrył się kalafior. Przy tak wiosennym talerzu, w mię... czytaj dalej...