Zbieranie porzeczek w dzieciństwie było dla nas prawdziwą zmorą. No bo jak tu zbierać, gdy koleżanki czekają, by poskakać w gumę albo bawić się w chowanego w polu kukurydzy. A duże wiadro wydawało się nie mieć dna. Mieliśmy sporo krzaków porzeczek każdego rodzaju: czarnych, czerwonych, białych. Czerwone nie specjalnie lubiłam, zresztą teraz też nie jem ich na surowo. Ale kompot lub galaretka z nich to już inna sprawa;) Natomiast czarne zajadałam całymi garściami, więc wcale się nie dziwię, że napełnienie wiad... czytaj dalej...