Z czosnkiem niedźwiedzim polubiłam się parę lat temu, będąc na wakacjach w Bieszczadach. Jadłam go chyba w formie pesto z makaronem. To było w Chacie nad Wisłokiem, u Moniki i Piotrka. Niby nic, z wielu zielenin można zrobić pesto, ale to było wyjątkowe, nie do podrobienia. Od jakiegoś czasu zaczęłam się rozglądać w lasach za czosnkiem niedźwiedzim, ale okazało się, że jest pod ochroną. No trudno, może kiedyś będę go uprawiała na swoich włościach. I parę dni temu My wrócił z zakupów. Wspomnę tylko, że mój ... czytaj dalej...