Dawno temu zaczęliśmy przygodę z suszonymi, domowymi wędlinami z tzw. pończochy. Pierwszy był ten schab , powtarzany wielokrotnie, potem ten karczek , a w tym roku postawiliśmy na wołowinę, czyli ligawę. Niestety polędwica była trochę za droga. Zmieniliśmy także przepis i tym razem skorzystaliśmy z przepisu koleżanki Izy. Właściwie to mąż, bo to on przygotował swoją wędlinę, którą sobie zresztą wymarzył. A jak wyszła? Zobaczcie sami. Powiem tylko, że zajadał się nią zarówno on jak i pewien 4-latek. Czytaj wi... czytaj dalej...