Madzia odrobinkę poszalała znowu, tak troszkę. Bo w piątki Madzia pracuje znacznie krócej, jest w domu kilka godzin przede mną. I zdarza się, że wtedy ostro szaleje w kuchni. Bo mnie nie ma, nie ma jej kto przeszkadzać. Tak też było i tym razem. Aż tak wiele godzin przede mną nie przyjechała, bo po drodze zawadziła jeszcze o bazar i przywiozła do domu mnóstwo rzeczy. Nie wiem jak ona sama to udźwignęła, ale tego było 11 kilogramów! Orzechy, sezam, słonecznik, jakieś inne ziarna, warzywa, śliwki, daktyle i sam j... czytaj dalej...