Wracam z fabryki, dzień jak co dzień, czyli zajechany jestem jak koń po westernie, spotykam się z Madzią. Tak jakoś w połowie drogi do domu. Jak zawsze. Znaczy się dzień jak co dzień, jak już wspomniałem. Więc spotykamy się i już od razu widzę, że coś się szykuje. Że właściwie już się coś naszykowało. Bo taka chwila ciszy zapadła, takie zastanawianie się, takie spuszczenie wzroku i nagle Madzia mówi: "Słuchaj, bo sprawa jest..." No w mordę go i nożem - zakląłem szpetnie w myślach. No czego ona chce znowu, co zrobił... czytaj dalej...