Zacznijmy od tego, że lubię takie spotkania. Otwierają mi oczy na to, jak wielu jeszcze rzeczy nie spróbowałam i jak fajnie można sobie jeszcze w kuchni poeksperymentować. Kasza na moim stole gości rzadko, a już manna na przykład kojarzy się totalnie źle. Ktoś, kiedyś, w jakimś przedszkolu (kiedy to było? i na jak długo zostało w mojej głowie?!) próbował mi to świństwo wcisnąć. Ble. I tak bez przekonania, na czubeczku łyżeczki spróbowałam deseru z kaszy manny... i cud! Może być dobra, jeśli jest dobrze przyr... czytaj dalej...