Przepis na : deser
Jeny, nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że dopiero dzisiejszy dzień jest w miarę normalny (pourlopowo). Powiedzmy, że w chacie wszystko ogarnęłam. Zakupy, menu na najbliższe dni, jakieś plany. Chociaż taki prawdziwy urlop skończył nam się jakieś 1,5 tygodnia temu. W międzyczasie podziały się różne rzeczy, raczej smutne. I jeden ekipowy spęd, który zapamiętam na długo (który był nam mega potrzebny w tym smutnym, dziwnym okresie). Był także trzydniowy (raczej nieplanowany) wyjazd z Tolą w góry. I koncert, na... czytaj dalej...