Oscypki!

Oscypki!

Oscypki!

Jak wyjeżdżałam w góry to miałam napisane na czole "chcę robić oscypki". To był dla mnie główny cel tego wyjazdu i mimo, że nie do końca w to wierzyłam... udało się! Cynk dostałam na ulicy - od sprzedawcy oscypków. Powiedział gdzie mogę szukać bacówki. Pojechaliśmy i... zamknięte... nikogo nie ma... Wróciliśmy do sprzedawcy i okazało się, że między 13-tą a 16-tą odbywa się dojenie owiec. OK! Wracamy dnia następnego - godzina 12:00 - jest baca! Zaprosił nas na popołudnie... Wróciliśmy - po raz kolejny... :) ... czytaj dalej...

Czytaj dalej na blogu Gary Bez dna

Dodaj komentarz

Podpisz się pod komentarzem.