Poniedziałek po długim weekendzie (choć czy 9-dniowy urlop to jeszcze można nazwać weekendem majowym :)?), rozpoczął się dla mnie wyjątkowo wcześnie. Budzik zadzwonił o 4:30… Takie było moje zdziwienie, gdy za oknem było już jasno Nie ukrywam, nie jestem ostatnio rannym ptaszkiem (oj, gdzie te czasy gdy zrywałam się o 5, aby pobiegać i przychodziło mi to z łatwością?) dlatego tak wczesny wschód słońca troszkę mnie zdziwił i wprawił w przerażenie, że zaspałam. Jednak nie, zdążyłam do pracy. Potem było... czytaj dalej...