"Ile gołębi, spójrz!"Słyszę zachwyt w głosiku małego chłopca. Biega za nimi,śmieje się i piszczy z radości. Mama, poważna pani z miasta,przygląda się zdegustowana. "Synku, dajże spokój, wydoroślej w końcu."Po co? By stał się kolejnym z pokolenia wiecznie zapracowanych mężczyznw garniturach, z aktówka skórzaną i brakiem czasu na jakiekolwiek uczucia?Maluch zignorował kobietę. A ja uśmiechnęłam się do siebie i dalej karmiłamoswojone, miejskie gołębie.. ******************************** ZIOŁOWE MIELONE Z SIEMIENIEM LNIANYM I OTR... czytaj dalej...
Oj, taki takie Mamy nas zadziwiają, ale sądzę że gdyby ta Mama była na twoim miejscu też byłaby zdziwiona :)Mielone smakowite !
golebi nie lubie szczegolnie jak mi upstrza samochod ale golabki to stanowczo tak szczegolnie w kapuscie. takie mamy odbieraja dzieciom radosc
na miejscu tej mamy nie spieszyłabym się tak, żeby dziecko "wydoroślało"... w dzisiejszych czasach dorosłość jest przereklamowana a o aktówkę i owy garnitur nieźle trzeba się namęczyć...Co do kotlecików to świetny pomysł ;) do pełni zdrowości można by je upiec zamiast smażyć, ale przy takiej ilości dobrych rzeczy, czy to konieczne?! ;]pozdrawiam
Fajny pomysł na mielone, które u mnie ostatnio często gości;) Trzeba będzie wypróbować;)pozdrawiam ciepło
hm, może to sposób, żebym polubiła mielone...A gołębi nie karmię. Te krakowskie są tak rozbestwione i bezczelne, że jak będa głodne to siłą wydrą. Albo siądą na głowie i nie odlecą, aż nie dostaną. Brrrr. Chyba wydoroślałam, nie lubię już gołębi.
Mielone uwielbiam, ale gołębie miejskie to mi się wyjątkowo z jedzeniem nie kojarzy, yhh latające szczury. Choć nie powiedziałabym jak owa mama, to też bym uciekała, gdzie pieprz rośnie.
A ja nie przepadam za gołębiami, przy czym nie biorąc posta aż tak dosłownie, zgadzam się w całej rozciągłości. Im dłużżej dziecko jest dzieckiem tym lepiej, oczywiście w granicach rozsądku, żeby nie wychowań np. trzydziestoletniego syneczka mamusi :D Tęsknię za kotletami mielonymi... Przypomniałaś mi o tym, że moja mama robiła je dosyć często, a ja jakoś porzuciłam ten temat i zapomniałam. Twoje wyglądają smakowicie, zapiszę sobie i postaram się znaleźć wenę na smażenie :]
matko kochana, jak przeczytałam tytuł to przed oczami stanął mi przemielony miejski gołąb, moja wyobraźnia po prostu nie zna granic. ; DNie przepadam za gołębiami ale.. moja rodzina przygarnia ostatnio koty, które karmimy i już mamy sporą gromadkę. ;)Mielone boskie, zjadłabym takiego porządnego kotleta w końcu! ;D
Robie identyczne, dodaje tylko wiecej otrąb. mamy dwa autorskie przepisy ;) hah:)nie lubię gołębi, wolę sikorki, które mam za oknem:)
Naprawdę pysznie przyrządziłaś te mielone!:) I jak smakowicie wyglądają w przekroju :)
Smacznie i zdrowo!:) Super przepis;) A golebi to niestety nie lubie - raz sie wybralam z trojka dzieci (nie wszystkie moje byly haha) aby pokarmic te male potwory na rynku krakowskim i kurcze wrocilismy w "strasznym" stanie wszyscy!!! A fe!:) Pozdrawiam:)
Bardzo podobają mi się zdjęcia tych gołębi. A mielone na pewno wypróbuję - ostatnio dodaję len niemal do wszystkiego!
nie przepadam za gołebiami ale za mielonymi a i owszem w zaproponowanym przez Ciebie wydaniu jeszce nie jadłam ale niebawem się skusze na takie wykonanie :)obserwuję i zaprasam do mnie na tadżin, jestem ciekawa co o nim sądziszhttp://bemymusthave.blogspot.com/search/label/KuchniaMarty
och, jak ja nienawidzę gołębi. Te krakowskie są wybitnie irytujące. Latają w taki sposób, że człowiek myśli, że mu ptaszysko wyląduje na środku czoła. W ogóle się nie liczą z obawami przechodniów :PAle za to w kwestii mielonych... To już inna sprawa. Lubię bardzo. I Twoich bym zjadła... :)