Gdy wydaje mi się, że już niczym siebie nie zaskoczę, to do głowy przychodzi pomysł na wykorzystanie liści kalafiora. Owszem, zupa już była. Prawdę mówiąc, to bardziej mi smakowała, niźli z samych różyczek. Jednak nie o tym teraz mowa. Postanowiłem poczuć się królikiem i skosztowałem na surowo. Bingo!, pomyślałem. W te pędy "skonstruowałem" smaczny i nieco pikantny (w zasadzie trochę rzodkiewkę w smaku przypomina) dodatek do obiadu. Jak to Madzia mówi "deliszys *". Testujcie zatem i wy, królisie.  ... czytaj dalej...