Kolejna wersja "mazidła" na kanapki z cyklu wiem co jem i gotuję, nie marnuję. Zawsze jest problem co zrobić z mięsem i warzywami po niedzielnym rosole. Ileż to człowiek tej potrawki będzie jadł! No ile! A, że jestem "mazidłożercą", to na mojej drodze nic nie mogło stanąć. No, prawie nic. Ślęczłem przy piekarniku, niczym pies przy kości, pilnowałem...na szczęście upilnowałem, nic się nie zjarało! Dzisiaj byli panowie i mi go nareperowali. Uff! W końcu będę mógł poszaleć z pieczeniem, a później Tauron ze mną xD Oni ... czytaj dalej...