Wczoraj Justyn dostarczył mi karczochy i ocet balsamiczny, które przyjechały z Włoch od Tomasza i dzisiaj na próbę zrobiłam kilka do obiadu dla mnie i Chłopaków. Prawdziwa uczta karczochowa planowana jest jednak na jutro z Wężem, Rafim i Doboszami :) Do karczochów zrobiłam pieczoną w całości polędwicę wołową, wyszła genialnie miękka, rozpływająca się w ustach. No i oczywiście ziemniaczki, bo bez nich Wąż nie uznaje obiadu ;) Polędwica: 600-800 g polędwicy wołowej (robiłam dla trzech osób, dla 4 osób cał... czytaj dalej...