Wczorajsze popołudnie spędziłam w ogrodzie, ubrana w grubą bluzę i owinięta śpiworem. Po raz pierwszy od długiego czasu odpoczywałam zaczytana w magiczną historię. Ostanie w tym roku dźwięki kosiarek szumiały mi w uszach, a z wiatrem docierał zapach spadających liści. Zimny, mokry nos mojego psa co chwilę dopominał się uwagi trącając mnie w niezasłonięty skrawek mojego ciała. Chora i zmęczona, ale mimo to szczęśliwa delektowałam się pięknem jesiennego popołudnia. Wraz z Mężem wybraliśmy się na obchód naszego ... czytaj dalej...