Wycieczka rowerem do San Marino rozpoczęła się od zaklinania rzeczywistości – DAM RADĘ, DAM RADĘ, bo jak na moje nóżki to trochę podjazdów się zapowiadało…. Tym bardziej, że na samym początku trasy usłyszałam od przygodnego Włocha-rowerzysty – „a ona da radę?” Prawda, że zachęcająco? Więc się zaparłam, uparłam i zacięłam w sobie i już. Ja nie dojadę? Choćbym się miała doczołgać na tym rowerze… Nie taki diabeł straszny… Wystartowaliśmy rano z Rimini, bo dobrze jest mieć trochę czasu w zapasie, a to na kawkę, ... czytaj dalej...