Wczoraj wieczorem, po dwudziestej drugiej, wyszłam z psą na spacer. Kiedy tylko zamknęły się za mną drzwi na klatkę schodową, otuliła mnie cisza. Zniknęły pokrzykiwania dzieci, zapach gotującej się zupy - był tylko padający bezgłośnie śnieg. Dawno już nie słyszałam takiej ciszy. Dopiero po kilku minutach gdzieś daleko przejechał samochód, później następny oświetlił nas reflektorami na parę sekund. Taka niesamowita cisza przeszywa - drzewa stoją nieruchomo, wyczekując choćby najdrobniejszego podmuchu. Wpół ...