Rok za mną. Pamiętam, jak do pierwszego postu usiadłam zestresowana, długo się zastanawiałam "udostępnić" czy dać sobie spokój. Wątpliwości, jak to zwykle ze mną jest, było dużo: bo jak nikt nie będzie czytał, bo to głupie, bez sensu . Luby słuchając mojego miauczenia, usiadł ze mną. Spytał się, gdzie problem, bo on nic złego tu nie widzi. No może poza tym, że musi słuchać tego marudzenia. Blog ruszył z kopyta. Zaczęły powoli pojawiać się pierwsze komentarze, wyświetlenia rosły w górę, a ja c... czytaj dalej...